Jaki to był beznadziejny dzień w sensie dietowym. Ciągle coś podjadałam! I nic nie poćwiczyłam! To bardzo niedobrze.
Umówiłam się z kumpelą, ale że było zimno, to trzeba było gdzieś usiąść... A 3 maja, więc prawie wszystko było pozamykane. Siadłyśmy w końcu w jakiejś kawiarni, to wypiłam kawę. O 19 zamykali kawiarnię, to poszłyśmy do Mc, bo oczywiście otwarty. Więc zjadłam cheeseburgera, no bo nie mogłyśmy przecież z pustymi rękami siedzieć. Na końcu poszłam do klubu, więc wypiłam 2 piwa...
I tak to wszystko wyszło...
Aha... Waga rano, to 58,4 kg. ^^
▲Pół dnia biegania za 2-letnim dzieckiem.
▲Dużo tańczenia
▼Podjadanie
▼Kawa z karmelem
▼Cheeseburger
▼2 piwa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz