niedziela, 1 czerwca 2014

13

Dzisiaj wyjątkowy post, bo...

Po pierwsze, 13 to moja ulubiona liczba. Urodziłam się 13-ego i mój brat też... Więc 13 jest po prostu zajebiste. ^^

Po drugie... Dzisiaj jest 1 dzień czerwca. Pierwszy dzień nowego życia.
A dlaczego?
Bo tak sobie postanowiłam.
Wiem, że to brzmi idiotycznie, ale co zrobić? Skoro nie mam żadnego powodu, żeby nagle kopnąć się w dupę, to sobie zrobię powód.
I nie chodzi tu tylko o dietę. Jest ona tylko jednym małym czynnikiem.

Ogólnie ostatnio miałam rozstrój w życiu pod każdym względem. W piątek spotkałam się z koleżankami z pracy. ( W sumie to ich byłej pracy, bo żadna z nich już tam nie pracuje. Tylko ja zostałam. ;P) No i tak sobie gadałyśmy przy piwie. Oczywiście mi się włączyła smutna faza i się popłakałam... Potem jak już się rozstałyśmy jakoś po 12, poszłam jeszcze do jednego baku, gdzie pracuje mój kolega, byli tam jeszcze dwaj kolesie z liceum.. Oczywiście wtedy przekroczyłam swój limit alkoholowy... W prawdzie nie narobiłam żadnej siary, nie rzygałam i nie gadałam głupot, ale następnego dnia nie poszłam na rysunek i fatalnie się czułam. A w dodatku pracowałam do 2 w nocy...
Ogólnie to byłam na siebie tak wkurwiona za ten wieczór, że w końcu kopłam się w dupę.

Więc od dziś nowy miesiąc=nowe życie. (Że się tak wyrażę...)

Ogólnie martwi mnie trochę sprawa moich studiów. Nie chodzi o to czy się dostanę... W tej kwestii robię co w mojej mocy. Chodzi mi raczej o chęci... Kiedyś byłam bardzo zafiksowana na architektórę. Chciąlm projektować domy i tyle. Teraz to nie jest jedyna żecz jaką chciałabym robić w przyszłości.. Ostatnio strasznie jara mnie robienie ubrań, biżuterii i różnych ozdobników do domu. Wiem, że jest tego wszędzie pełno. Niektórzy ludzie robią niesamowite rzeczy i pewnie nigdy im nie dorówna, co nie zmienia faktu, że chciałabym to robić. Natomiast Studia architektoniczne są bardzo wymagające. Wiem, że jak się za nie wezmę, to do ich ukończenia na 99% nie będę miała czasu na robienie czegokolwiek innego. A jakoś mam wrażenie, że jak skończę te studia, to już bedzie za późno... Wiem, bez sensu. Niektóry ludzie dopiero w wieku 30 lat idą na wymażone studia a potem stają się mistrzami w tej dziedzinie... Ale jakoś boję się, że będzie dla mnie za późno, a nie chciałabym przegrać życia...
Nie wiem, nie wiem... Postaram się teraz wygospodarować jak najwięcej czasu na naukę szycia, projektowania, robienia biżuterii i naukę angielskiego i japońskiego. ZObaczymy co z tego będzie. Ale mam wrażenie, że jak się w tym roku nie dostanę na tą architekturę to się załamie. Za dużo pracy w to włożyłam. Jeżeli po włożeniu tyle wysiłku w coś nic mi z tego nie wychodzi, to raczej już nic poważnego w życiu nie dua mi się osiągnąć. Nie ważne jak będę się starać...

Niesamowicie wkurwia mnie wyglą tego bloga. Muszę go natychmiast zmienić, ale nie wiem na jaki... Zaraz dostanę nerwicy.

1 komentarz:

  1. Sami wyznaczamy swoje granicę i cele - więc jeśli mówisz, że to początek nowego życia to tak właśnie jest ;)
    Z architektury bym nie rezygnowała ani w nią nie wątpiła. Jest to genialny kierunek i genialnie płatna praca. A projektować możesz nie tylko domy ale też wnętrza ( i nie musisz wcale brać tej specjalizacji ) i meble itp. Wiem, bo siostra właśnie kończy architekturę :))

    OdpowiedzUsuń